á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Główna bohaterka dowiaduje się, że babcia, której prawie nie znała, zapisała jej cały majątek – posiadłość w Zawrociu i pamiętnik. Okazuje się, że jej rodzina kryje wiele tajemnic...
Czytelnik „porusza się” więc po domu i okolicy i odnosi wrażenie, że babka Aleksandra to potwór bez uczuć. Kiedy córka nie spełnia jej oczekiwań, wyrzuca ją z domu i z serca. Nawet po wielu latach mówi o niej: „Kim jest ta utuczona, zaniedbana kobieta, która uważa się za moją córkę”? Czy można tak znienawidzić własne dziecko tylko dlatego, że nie oddało się całkowicie muzyce? Jest w tym przesada, tak jak w licznych przenośniach typu: „długie włosy tworzyły czarną kałużę”, „diabli chichot skręca mnie pod wierzbą”. Tego „chichotu” jest tu zresztą sporo.
W bohaterce często „budzi się chichotliwe, diabelskie pragnienie”, „chce jej się śmiać ze zmęczenia”, a nawet „zastyga w pół chichotu”. Czy próbuje tym chichotem zrównoważyć nienawiść do babki? A właściwie dlaczego jej nienawidzi, nigdy jej naprawdę nie poznała? Dlaczego dostała w spadku Zawrocie?
Na te pytania czytelnik nie otrzymuje odpowiedzi i chyba nie jest mu to potrzebne. Ot, taka historyjka, w której pobrzmiewają bardzo odległe tony skrzypiec z „Cudzoziemki” - tu zastąpione przez fortepian. Babka Aleksandra w podobnym jak Róża tonie pyta męża: „Czy ja żyłam Maurycy? Czy to aby na pewno było życie”? Oczywiście daleko jej do Kuncewiczowskiej bohaterki. Kowalewska chce babkę Matyldy „wykreować” na wielką damę, która żyje bez miłości, wydaje się, że kocha wnuka, chce go „oddać muzyce”, ale Paweł to papierowa postać. Czytelnik dziwi się, że wszyscy go kochają. Anna buduje nawet dla niego drugie Zawrocie. No i nie ma potrzeby zastanawiania się nad tym. Można czytać sobie powieść Kowalewskiej np. w pociągu, w autobusie czy u fryzjera.